Facebook

Facebook

Historia

Historia

A design agency built to build modern brands.

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Aliquam porta diam vitae lacus molestie conv allis integer aliquam magna at dignissim gravida.

These brands aren’t trophies, they’re friends.

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Aliquam porta diam vitae lacus molestie conv allis integer aliquam magna at dignissim gravida.

We intend to build apps to make life easier for others.

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Aliquam porta diam vitae lacus molestie conv allis integer aliquam magna at dignissim gravida.

About Us

Meet with our partners that made possible us be here with you now.

Lorem ipsum dolor sit amet Pretium lobortis tempor condimentum duis sed scelerisque.

Ultrices erat morbi tincidunt urna sed egestas porttitor iaculis felis. Nisl donec urna consec tetur vehicula maximus sit varius interdum felis. Leo at dolor tincidunt platea scelerisqu.

Nazywam się Ireneusz Stadler i zawsze bardziej kręciły mnie koreksy i powiększalniki niż power pointy i procedury. Zaczynałem jako Animator Kultury i fotograf analogowy – światło, cień, papier barytowy, klasyka. Później dziennikarstwo, PR, a jednocześnie praca w TP SA, gdzie na długo przed erą startupów pracowałem przy jednym z pierwszych CRM-ów w kraju. Obsługiwałem klientów z całego południowo-wschodniego regionu. SDI, ISDN, ADSL – gdyby to był Matrix, miałbym kabel w karku i mówił „wchodzę w system”

 

Ale Polska to był za ciasny sandbox. Potrzebowałem więcej pikseli na ekranie życia, więc wyjechałem – Leicester, Paryż, Glasgow. Wszędzie coś innego: logistyka, obsługa danych, fizyczna praca i kultura organizacyjna, której w Krośnie nie uczą. To był mój Erasmus życia – tylko zamiast imprez i indeksu miałem kontrakty i kalkulatory.

 

Po powrocie otworzyłem swoją pierwszą działalność. Fotografia reklamowa, outdoor, grafika, kampanie – próbowałem zrobić z tego agencję.  Ale globalny kryzys w 2008 roku nie pytał o moje portfolio. Przesadziłem z ideą, a nie dołożyłem tabelki w Excelu. Brakowało mi wtedy kogoś, kto spojrzałby na to z lotu SEM-drona. Zamknąłem firmę, ale nie pomysł.

 

Potem Rzeszów. Praca w e-commerce, a później agencje reklamowe. Zaczęło się od ekspozycji i grafik, ale z czasem coraz bardziej kręciła mnie analityka. Podczas spotkań z klientami coś zaczęło mnie uwierać. Słyszałem: „Zróbcie nam jak konkurencja”, „Ma być na bogato”, „Logo większe!”. I miałem dość. Miałem dość robienia reklam pod ego. Chciałem robić reklamy pod ludzi.

 

To był ten moment. Przesiadłem się z Photoshopa do Google Ads, z Intuition do Analyticsa. Zamiast „ładne” zaczęło mnie interesować „działa”. Uczyłem się w autobusach, na spotkaniach, po nocach. Zostałem certyfikowanym Google Partnerem, potem wyróżnionym w Rising Stars, w końcu trafiłem na SEMKrk i mogłem podzielić się tym, czego nauczyłem się przez lata – że targetowanie to empatia, a skuteczność to nie tylko liczby, ale intencja.

 

A potem znowu stanąłem na rozdrożu. Agencja zaczęła dryfować w stronę spotkań, call center, slajdów i strategii, które miały więcej buzzwordów niż konkretów. Zamiast analizować dane i testować kampanie, siedziałem na spotkaniach jak Obi-Wan na radzie Jedi, wiedząc, że Moc jest gdzie indziej – w działaniu, nie w gadaniu. Czułem, że to nie moja ścieżka.

 

Wtedy podjąłem decyzję: wracam do tego, co naprawdę mnie kręci. Do działania, które ma sens, do projektów, w których dane i cel są na pierwszym miejscu. A skoro mam i nazwisko, i misję – stworzyłem markę, która łączy jedno i drugie: STADVERT. Stadler + Advert. Proste. Skuteczne. Osobiste.

 

Dziś nie gonię za zleceniami. Buduję relacje. Działam długofalowo – bo wiem, że tylko wtedy mogę naprawdę pomóc firmom rosnąć. Nie zawsze wiedzą, co je blokuje – czasem to nie ten kanał, czasem nie ta persona, czasem… za duże logo. Ale właśnie po to jestem – żeby spojrzeć z zewnątrz, przeanalizować, przetestować, wyciągnąć wnioski. I budować nie tylko kampanie, ale rozwój.

 

A przy okazji – jestem ojcem. Kibicuję rozwojowi młodych – nie tylko na rynku, ale i na boiskach. Wierzę, że systematyczność, uczciwa praca i radość z procesu to coś, co działa i w sporcie, i w marketingu. I że dobre kampanie, jak dobre mecze, wygrywa się drużynowo.

 

Więc jeśli szukasz kogoś, kto nie tylko kliknie „uruchom kampanię”, ale wejdzie z Tobą na ścieżkę wzrostu – zapraszam. Mam na imię Ireneusz. A to, co robię, to coś więcej niż reklama.

 

To współpraca. Z danymi, z głową i z sercem.